Kapelusze, peruki i taniec z brudem? O (nie)higienicznej stronie "integracji" weselnej
Gdy "zabawa" zaczyna trącić myszką... i czymś jeszcze
W branży weselnej widziałem już wiele. Od przepięknych, wzruszających chwil, po momenty, które, delikatnie mówiąc, są... dyskusyjne. Jednym z takich trendów, który od dłuższego czasu budzi mój głęboki sprzeciw – jako DJ Tomsky i twórcy koncepcji Sztuka Prowadzenia Wesel – są wszechobecne gadżety "integracyjne". Mówię tu o tych wszystkich kapeluszach, perukach, okularach i innych rekwizytach, które przechodzą z rąk do rąk, a co gorsza, z głowy na głowę, by rzekomo "rozruszać" parkiet.
Na pierwszy rzut oka to może wydawać się niewinne, prawda? Kolorowe, śmieszne dodatki, które mają przełamać lody i wywołać uśmiech. Ale pozwólcie, że zadam jedno, bardzo proste pytanie: czy ktoś kiedykolwiek dezynfekował te gadżety?
Taniec z ryzykiem: higiena na cenzurowanym
Wyobraźcie sobie scenariusz: ten sam kapelusz, ten sam rekwizyt, przez jeden wieczór ląduje na głowach kilku, może kilkunastu osób. A przecież mówimy o weselach, które odbywają się nie raz na miesiąc, a często kilka razy w tygodniu. Ten sam zestaw gadżetów, używany niemal non-stop. Czy ktokolwiek zastanowił się nad higieną? Pot, makijaż, resztki fryzury... A co z wirusami, bakteriami, a nawet grzybicą, które mogą się na nich przenosić? Z mojego punktu widzenia to nie tylko kwestia estetyki, ale przede wszystkim zdrowia i komfortu gości. Czy naprawdę chcemy, żeby w ferworze zabawy, Para Młoda i ich najbliżsi, ryzykowała nieprzyjemnymi niespodziankami po weselu?
Dodajmy do tego kwestię fryzur. Ile pięknych, starannie ułożonych fryzur przetrwało spotkanie z rozciągniętą, podniszczoną peruką? To drobiazg, powiecie. Ale przecież Para Młoda i ich goście inwestują czas i pieniądze w to, by w tym dniu wyglądać perfekcyjnie.
Prawdziwa integracja: autentyczność zamiast rekwizytów
W mojej Sztuce Prowadzenia Wesel wierzę w zupełnie inną formę integracji. Taką, która bazuje na autentycznych emocjach, doskonałej muzyce i umiejętności wyczucia nastroju gości, a nie na sztucznych rekwizytach. Nie potrzebujemy chińskich kapeluszy, by ludzie poczuli radość i chęć tańca! Normalność sama się obroni, a ja traktuję gości w ten sam sposób, w jaki sam chciałbym być potraktowany – z szacunkiem do ich komfortu i estetyki.
Prawdziwa zabawa wynika z dobrze dobranego repertuaru, z angażujących interakcji (słowem, a nie przedmiotem), z energetyzującego prowadzenia, które zachęca do spontaniczności. Wesele to wyjątkowa okazja do celebrowania miłości, do spotkań, do wspomnień. I właśnie te wspomnienia powinny być wypełnione uśmiechniętymi, naturalnymi twarzami, a nie zasłoniętymi, wątpliwej higieny gadżetami. To właśnie ta autentyczna radość, o której pisałem już w artykule "Ogień na parkiecie", czyli totalna bzdura w kontekście wesela – bo prawdziwy "ogień" to emocje, a nie rekwizyty. A jeśli zastanawiacie się, czy ranking top 10 DJ-ów na wesele jest miarodajny, zapraszam do lektury na moim blogu, gdzie wyjaśniam, dlaczego "nie zawsze warto im ufać".
Patrzę na zdjęcia z wesel, które prowadzę. Widzę na nich czyste, szczere uśmiechy, rozbawione twarze, swobodny taniec. To są te momenty, które z klasą przechodzą do historii. Bez zbędnych dodatków, bez ryzyka, bez popsutych fryzur. DJ Tomsky to DJ, który dba o każdy detal wesel, także tych w sezonach 2026 i 2027.